28.4.11

Recenzja: Chata – Young William Paul


Chata – Young William Paul
Wydawnictwo i data: Nowa Proza 2009-04-22
Ocena : * * * * *

Opis wydawnictwa:
Największy fenomen wydawniczy 2008 roku już w Polsce!!! Najmłodsza córka Mackenziego Allena Phillipsa - Missy została porwana podczas rodzinnych wakacji. W opuszczonej chacie, ukrytej na pustkowiach Oregonu, znaleziono ślady wskazujące na to, że została brutalnie zamordowana. Cztery lata później pogrążony w Wielkim Smutku Mack dostaje tajemniczy list, najwyraźniej od Boga, a w nim zaproszenie do tej właśnie chaty na weekend.

Recenzja:
Nie wiem czy powinnam pisać o tej książce. Boje się, ze jakkolwiek będę ją wychwalać i tak nie oddam jej wspaniałości, tego ile tak naprawdę wniosła do mojego życia.  Bo wniosła dużo.  Jest to pozycja, którą można czytać wiele razy i za każdym razem wyciągniemy z niej coś nowego. Pozycja, z której można wypisać wiele cytatów i złotych myśli.  Coś, co każdy powinien przeczytać, bez względu na osobisty stosunek do Boga, gdyż, choć to właśnie o nim jest ta historia, nie chodzi tu o krzewienie wiary… 

Niezwykłość – to chyba najtrafniejsze określenie jeśli chodzi o Chatę.  Nigdy nie czytałam książki, przedstawiającej Boga jako bohatera, z którym prowadzi się dialogi i chodzi na spacery. Na początku podchodziłam sceptycznie do tego pomysłu. Byłam przekonana, że choćby autor starał się uzyskać pewien realizm, na przykład w wypowiedziach Stwórcy, nie da rady. Jednak William Young mnie zaskoczył. Wyjaśnienia, których Bóg udziela Mackowi są pełne mądrości  i skłaniają do refleksji. Zawiera się w nich wiele prawd na temat religii, z których nie zdajemy sobie sprawy. Właśnie w tej pozycji uzyskujemy odpowiedź, na jedno z ulubionych pytań ateistów: SKORO BÓG JEST TAKI WSZECHMOGĄCY  I MIŁOSIERNY DLACZEGO NA ŚWIECIE PANUJE TYLE ZŁA?    Powiem, że wyjaśnienie autora mi wystarczyło. Było zdecydowanie najlepsze, z jakim dotychczas się spotkałam. 

Podejście Williama Younga do tematu jest zdecydowanie niebanalne. Potrafi, swoim lekkim piórem, sprawić, że czytelnik czuje się jakby sam brał udział w wydarzeniach z fabuły. Tekst, który napisał trafia prosto do serca i, co najważniejsze, potrafi zainteresować. Próbowałam w przeszłości czytać wiele książek teologicznych i ciągle kończyłam po kilkunastu stronach. Nie wyobrażałam sobie odłożenia „Chaty” na półkę, bez dokończenia całego rozdziału – tak mnie zaintrygowała. 

Choć ma tylko 280 stron, jej treść przewyższa najgrubsze pozycje.  Myślę, że dla każdego z nas będzie ona znaczyć coś innego. Jeśli chodzi o mnie, rzeczywiście zmieniło się moje postrzeganie Boga. Z niecierpliwością czekam na wasze opinie J Gorąco polecam!

Nie wiem czy powinnam pisać o tej książce. Boje się, ze jakkolwiek będę ją wychwalać i tak nie oddam jej wspaniałości, tego ile tak naprawdę wniosła do mojego życia.

Ocena: 10/10 

***
Mam pytanko, które pewnie powtórzę jeszcze w przyszłej notce. Otóż zauważyłam, że dostajecie książki od wydawnictw. Wyjaśniłby mi ktoś dlaczego i czy mogłabym też? Niech ktoś zaspokoi moją ciekawość :)

25.4.11

Recenzja: Mózg – Robin Cook


Mózg – Robin Cook
Wydawnictwo i data: Dom Wydawniczy Rebis 2010r.
Ocena: * * *
Opis wydawnictwa:
Martin Philips, neuroradiolog z nowojorskiego Szpitala Klinicznego, testuje komputer, który może zrewolucjonizować diagnostykę medyczną. Urządzenie z obwodami sztucznej inteligencji doskonale wykrywa zmiany w mózgu. Wśród przebadanych klisz coraz częściej pojawia się niepokojący zespół objawów, a pacjentki, których dotyczy, znikają w tajemniczych okolicznościach.
Philips prowadzi prywatne śledztwo, myśląc, że odkrył metody rozpoznawania stwardnienia rozsianego. Tymczasem wpada na trop potwornych eksperymentów, których zamieszanych jest wiele osób, poczynając od personelu szpitala a na agentach rządowych kończąc.

Recenzja:
Kiedyś wybrałam się po szkole na zakupy. Tłumacząc na moje:  poszłam na szybką przebieżkę po sklepach z odzieżą/ butami/ biżuterią, aby na końcu spędzić godzinę w Empiku na dziale z książkami.   Nie koniecznie chciałam coś kupić… wystarczyła mi sama obecność w tym miejscu, cicha kontemplacja nowiuteńkich wydań bestsellerów, a także okazów mniej znanych.  Przemierzając odstępy między półkami, moją uwagę przykuła biała okładka, cieniuteńkiej książki, ozdobionej rysunkiem mózgu na czarnym tle. Bez wahania sięgnęłam, po, jak dowiedziałam się z tylnej okładki, thriller medyczny.

Kupiłam. Dlaczego? Za thrillerami nie przepadam, niemniej jednak zdarzyło mi się przeczytać kilka dobrych. Medycyna? No cóż, może tak potoczą się moje losy w przyszłości? (Chciałabym!)  Chyba  po prostu zainteresowała mnie tematyka i chciałam sprawdzić jak wygląda treść książki tego typu. Czy będzie nudna? Da się w ogóle połączyć medycynę z thrillerem? Czy dużo tam trudnych pojęć, których nie będę rozumiała? Na te wszystkie pytania poznałam odpowiedź w ciągu poprzednich kilku dni. 

Da się w ogóle połączyć medycynę z thrillerem?
Jak najbardziej tak – co więcej – stanowi ona idealne podłoże dla książek tego typu, jak przyszło mi się przekonać.  W „mózgu” poruszony zostaje problem etyki, oczywiście nie dosłownie (przecież to thriller).  Główny bohater, neuroradiolog Martin Philips,  musi rozwiązać zagadkę dziwnej przypadłości, wśród młodych kobiet. Ale czy nie okaże się to zbyt szokujące dla lekarza? Philips stanie przed trudnym wyborem, który będzie musiał dokonać się w obrębie jego moralności. Muszę wam powiedzieć, że wynik był dla mnie zaskakujący. Niestety autor nie wyjawił, jak dokładnie skończyła się historia Martina. 

Czy będzie nudna?
Nie ma jasnej odpowiedzi.  Początek czytało się dość szybko. Byłam zaintrygowana dziwnymi zdarzeniami, a opis operacji mózgu podsycił jeszcze moje zadowolenie. Później nie  było już tak pięknie. Niektóre fragmenty strasznie się dłużyły, aż błagałam, aby akcja przyśpieszyła. Patrząc na to z perspektywy zakończenia, było warto przebrnąć.  Rozwinięcie wprowadziło pewne napięcie i zniecierpliwienie, dlatego gdy doszłam do ostatniego rozdziału wprost nie mogłam się oderwać! Ilość zwrotów akcji, pojawiających się na ostatnich stronach książki, zdecydowanie zrekompensował  mało dynamiczne momenty w powieści.

Czy dużo tam trudnych pojęć, których nie będę rozumiała?
Tak. Było ich strasznie dużo, patrząc z perspektywy człowieka nie związanego ze światem medycyny. Na szczęście zdecydowana większość została wyjaśniona w treści , choć dodałabym jeszcze kilka przypisów. (Przez całą książkę męczyło mnie pytanie, czym jest angiografia… Musiałam sprawdzić na wikipedii i teraz wiem!) Zaletą jest to, że łatwo przyswajałam nowe wiadomości. Nie jestem pewna, czy jest to zasługa autora, czy może po prostu zapamiętuje takie rzeczy. Wolę jednak myśleć, że to ta pierwsza opcja.  Tak więc teraz wiem czym jest rozmaz Pap, jak działa tomograf, jakie zmiany w mózgu powoduje stwardnienie rozsiane i co to jest lobotomia… Jestem z siebie dumna :D

+ Czy polecam i czy sięgnę jeszcze po dzieła Robina Cooka?
Zdecydowanie polecam, ale tylko czytelnikom, którzy nie odkładają książki w połowie i są cierpliwi. Do dzieł tego autora z pewnością jeszcze wrócę. 

Ostateczna ocena:  7,8/10

21.4.11

Recenzja: John Flanagan – Ruiny Gorlanu


John Flanagan – Ruiny Gorlanu
Seria: Zwiadowcy
Wydawnictwo i data: Jaguar 2009
Ocena:    * * * 

Opis wydawnictwa:

Bohaterem książki jest piętnastoletni sierota, Will, wychowanek sierocińca. Jego ojciec poniósł bohaterską śmierć w trakcie ostatniego starcia ze złym baronem Morgarathem. Syn chciałby kontynuować tradycję. Może niekoniecznie dać się zabić, ale zostać rycerzem… Honor! Chwała! Odwaga!
Problem w tym, że do Szkoły Wojowników nie przyjmują mikrego wzrostu chucherek, które regularnie zbierają cięgi od rówieśników. A Will, cóż, nie dość, że niski, jest na dodatek chudy. Za to szybko ucieka.
Już wydaje się, że młodzieńcowi przypadnie mało atrakcyjna rola pańszczyźnianego chłopa, gdy nagle na scenie pojawia się tajemniczy Hart – zwiadowca. I on jeden spośród wszystkich mistrzów różnych szkół przyjmie Willa na ucznia. Zgryźliwy, humorzasty i wymagający, da chłopakowi popalić, ale… Wszystko jest lepsze od wiejskiego mozołu?

Recenzja:

Dużo się naczytałam na temat tej serii i głównie były to pochlebne opinie, dlatego chyba nie zdziwi nikogo, że w końcu przeczytałam pierwszą z książek.  Ucieszyło mnie, że jest to pozycja adresowana przede wszystkim dla młodzieży oraz , że wg. opisu z okładki wyróżnia się na tle innych fantasy. Właśnie na coś takiego miałam ochotę… Czy jednak Zwiadowcy sprostali moim wymaganiom?

Początek bardzo mi się podobał. Głównego bohatera poznajemy w najważniejszym dniu jego życia – ma zostać wybrany  przez któregoś z Mistrzów Sztuk i przygotowany do pełnienia pewnych funkcji w królestwie. Marzeniem Willa było zostać rycerzem i podejrzewałam, iż mimo braku  predyspozycji fizycznych, które zostały aż nader wyeksponowane, zostanie  przyjęty do szkoły rycerskiej (w końcu to główny bohater!). Tak się jednak nie stało. Chłopak trafił pod opiekę Halta – zwiadowcy. Poznajemy sztukę ukrywania się, strzelania z łuku… Dowiadujemy się kim są zwiadowcy i co tak właściwie robią, zaznajamiamy się z ich obyczajami i… zaczynamy wciągać się w historię. W kilku słowach - zapowiadało się świetnie!

Rozwinięcie było jednak rozczarowujące. Jak sama nazwa wskazuje, powinno poszerzać to, co wiemy już z początku, a tutaj miałam wrażenie, jakbym ciągle czytała to samo. Akcja stała w miejscu i miałam ochotę odłożyć tą książkę na bok i zapomnieć.  Nie chodzi o to, że było nudno,  bo tego nie mogę  zarzucić tej powieści, jednak ciągle czytaliśmy o strzelaniu  łuku, kryciu się i prześladowaniu pewnego rycerza. Po prostu brakowało mi ‘czarnego charakteru’, dreszczyku i niepewności narastającej wraz z kolejnymi stronami…  Wszystko to pojawia się na kilkunastu ostatnich stronach rozwinięcia, które zdecydowanie mi się podobały.  Nie mogłam się oderwać, a po mojej głowie ciągle chodziła jedna myśl: „Czy im się uda? Czy wyjdą z tego cali?” Odpowiedzi wam nie zdradzę… 

No i dochodzimy do zakończenia… szczęśliwego. Rozwiązało wiele pytań, rodzących się w myślach czytelnika, zaskakując go. Epilog był niesamowity i zdecydowanie zachęcił mnie do przeczytania kolejnych pozycji tej serii.

Chciałabym jeszcze napisać kilka słów o głównym bohaterze – Willu. Zdecydowanie nie jest on postacią szablonową. Flanagan uniknął apoteozy, kreując go na ‘zwykłego nastolatka’, który odczuwa lęk, niepewność, nie jest najlepszym zwiadowcą w historii itd… Polubiłam go tym bardziej, że w momencie zagrożenia czuł strach, którego nie wstydził się później. W wielu dziełach spotykamy się z heroizmem głównych bohaterów, którzy zawsze wychodzą cało z każdego niebezpieczeństwa i nie cofną się przed niczym, żeby uratować [przyjaciela, wioskę, ludzi, królestwo].  Tutaj tak nie było i chwała za to.
Podsumowując, polecam książkę młodzieży, choć możliwe, że spodoba się również osobą dorosłym. Przestrzegam przed literówkami i błędami, których jest całkiem dużo w tym wydaniu oraz  z niecierpliwością czekam na człowieka, który stworzy z tej pozycji dobry film :)

Ocena: 8,2/10

17.4.11

Recenzja: Złodzieje Cieni – Anne Ursu

Złodzieje Cieni – Anne Ursu
Wydawnictwo i data: wyd. Dolnośląskie 2006
Seria: Kroniki Kronosa
Ocena : * * *

Opis Wydawcy:
Czyżby dziwna choroba panująca wśród uczniów z różnych szkół miała jakiś związek z grecką mitologią? Czyżby potomkowie greckich bogów żyli wciąż wśród nas? A może istnieje jakieś tajemne przejście między światem współczesnym a mitycznym? Te i wiele innych zagadek będą musieli rozwiązać, nie bez narażania się na rozliczne niebezpieczeństwa, trzynastoletnia Amerykanka Charlotte i jej angielski kuzyn Zee.
Wciągająca, dowcipna, pełna fantastycznych przygód, mitów i magii powieść, która wkrótce zostanie sfilmowana, pierwsza część trzytomowego cyklu. 


Recenzja:
Chciałabym nazwać tą powieść słabą kopią Percy’ego Jacksona. Naprawdę. Jednakże, jeśli mam pozostać z Wami do końca szczera, taki zabieg jest niewskazany… Dlaczego? Po pierwsze A. Ursu wydała swoją książkę przed Riodanem, a po drugie, ponieważ fabuła jest zupełnie inna, o czym częściowo mogliście przekonać się już po przeczytaniu opisu. 

To właśnie ona mnie zaintrygowała. Kiedyś, w czasach podstawówki, mitologia była moim hobby. Kochałam czytać mity w wersjach najróżniejszych autorów, a potem decydować która z nich była najlepsza. Chyba teraz rozumiecie, czemu właśnie do takiej tematyki mnie ciągnie. Szczerze powiedziawszy, byłam przygotowana na wartką akcję, trochę uśmiechu i nietypowe przygody. Troszkę się zawiodłam.

O ile fabuła jest niezwykle oryginalna, o tyle autorka zupełnie swojego pomysłu nie wyeksploatowała. Niektóre momenty ciągną się w nieskończoność.  Chyba każda akcja (a tych nie było dużo) , bez wyjątku, kończyła się rozczarowującym, szczęśliwym zakończeniem. Postacie są zupełnie bez wyrazu, choć spodobało mi się to, że autorka, jako głównych bohaterów obsadziła kuzynostwo, unikając w ten sposób wplatania w powieść typowego romansu. 

Książka została podzielona na części. Był to całkiem interesujący zabieg, zważając na to, że poznajemy bohaterów, gdy wydarzenia już się rozwinęły. Nie wprowadza to jednak zakłopotania, czy konsternacji, gdyż już po sześćdziesięciu stronach wracamy na sam początek dziwnych wydarzeń. Muszę przyznać, że p. Ursu zaimponowała mi pomysłem na złego bohatera i jego złowieszczy plan.  Można powiedzieć, iż był to najlepszy wątek w całej tej powieści.

Nie podobał mi się język, choć bardzo możliwe, że jest to wina tłumacza, a nie samej autorki, dlatego nie będę się wypowiadać. W każdym razie, początek jest napisany zupełnie inaczej, niż środek i koniec. Tak jakby zmieniono autora.

A wracając jeszcze do treści to koniec książki jest najnudniejszy. Chyba wolno mi powiedzieć, iż przeczy to wszystkim istniejącym regułom…  Jedyne co mi się w nim podobało to epilog, który, choć spodziewałam się takiego przebiegu  akcji, wprowadził na moje usta lekki uśmiech.   

Ocena  6/10

10.4.11

Recenzja:Dar i Tajemnica – Jan Paweł II

Dar i Tajemnica – Jan Paweł II
Wydawnictwo i data: WAM, 1996r

Opis*:
Książka autobiograficzna napisana przez Jana Pawła II w 50. rocznicę święceń kapłańskich.
Papież opisuje w niej historię swojego powołania, nie tylko związaną z zewnętrznymi wydarzeniami, ale również przeżyciami i doświadczeniami z nim związanymi. Książka zawiera wspomnienie z lat młodzieńczych Karola Wojtyły, studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim i w Seminarium Krakowskim, a także pierwszych lat kapłaństwa i pobytu w Rzymie w latach 1946-1948.
Książka w wydaniu polskim była wzbogacona rysunkami miejsc związanych z kapłaństwem byłego biskupa krakowskiego autorstwa Stanisława Sobolewskiego. Na końcu książki, wolą autora, znajduje się "Litania do Chrystusa Kapłana i Żertwy".

Recenzja:
Trudno nazwać mi recenzją to, co już za chwilę napiszę. Będzie raczej krótkim przemyśleniem, którym chcę się z Wami dziś, po przeczytaniu tej książki,  podzielić. 

Wcześniej nic mnie do tego dzieła jakoś specjalnie cokolwiek zachęcało. Okładka przeciętna – przedstawia Jana Pawła II, jak zresztą większość dzieł jemu poświęconych. W dodatku autobiografia, a bardzo duży odsetek takowych to dłużyzny i nic ciekawego. Pewnie tysiąc razy przechodziłam koło niej obojętnie. Nie chcę wyjść na ignorantkę, ale jakoś tematyka Polaka papieża niekoniecznie mnie interesowała. Mimo wszystko, na skutek pewnych wydarzeń kupiłam tą książkę. 

Już po pierwszych stronach byłam zdziwiona, że tak łatwo się czyta.  Jak na autobiografię, ta książka jest naprawdę dobra – stwierdziłam gdzieś w połowie. Ale nie chcę się tu skupiać na języku, stylistyce, czy właśnie poziomie zainteresowania, który rósł we mnie wraz z przewracaniem stron. Bardziej zależy mi na opisie treści, choć myślę, że dużo nie napiszę, gdyż każdy powinien sam zdecydować, jaki przekaz ma dla niego ta książka.

W tym dziele, papież nie przytoczył całej historii życia lecz skupił się na dorastaniu do powołania i jego drodze do kapłaństwa. Książka stanowi wspaniałe świadectwo wiary, a z każdej jej strony bije ciepło. Człowiek zaczyna zastanawiać się, czy to możliwe aby w dobie wojny, tracenia bliskich, przyjaciół, móc aż tak zawierzyć Bogu. Wierzyć, że ma On swój plan, że ciągle z nami jest…  Papież odpowiada twierdzącą, z resztą nie tylko w książce lecz przez całe swoje życie.

Zdziwiło mnie, że jest w niej tak mało dat. To nie one były ważne, tylko ludzie. Może zdziwicie się, że w autobiografii mamy tyle opisów innych osób, ale przez to papież ukazuje swoją wdzięczność za powołanie, a także przybliża nam swoje życie, pokazując, że on także jest zwykłym człowiekiem.  

Tak właśnie siebie przedstawia – po ludzku.

Przepraszam, ale nie zamierzam wystawiać tej pozycji oceny. Byłoby to trudne i bezsensowne, bo po co oceniać czyjeś życie, prawda?


*opis pochodzi z http://pl.wikipedia.org/wiki/Dar_i_Tajemnica



Pytanko do was: Czy toś kojarzy tę książkę:
Pamiętam właściwie tylko kawałek opisu z tylnej części okładki  i to, że jest w miarę nowa: Jakaś dziewczyna zobaczyła we śnie chłopaka i wiedziała, że to ideał... później chyba go spotkała w rzeczywistości i... Tu się urywa moja pamięć.

7.4.11

Mój pierwszy raz...

I oto nadszedł ten pamiętny dzień... Wstawiam mój pierwszy stosik!

1. Jan Paweł II - Dar i Tajemnica
Pokusiłam się o tą pozycję, ponieważ chciałam dowiedzieć się czegoś więcej o naszym papieżu,a  kto mógł go lepiej opisać, niż on sam. Cieniutka książka, choć jest zwykłą autobiografią, napisana została żywym językiem i wciąga.
2.Anne Ursu - Złodzieje cieni
Z biblioteki. Po przeczytaniu opisu z tyłu, zaintrygowała mnie, gdyż wynika z niego, że opowieść opiera się na mitologii. Czyżby kopia Percy'ego? Muszę się przekonać!
3. Garry Kilworth - Attyka
Pozycja ta stoi już dosyć długo na półce w moim pokoju i pomyślałam, że chyba przyszedł już na nią czas. Mam nadzieję, że się nie zawiodę :)
4. Robin Cook - Mózg
Thriller medyczny? Interesujące.  No i słyszałam dużo dobrego o tym autorze, więc wybrałam się do Empiku i zakupiłam. Może ktoś już czytał i podzieli się przemyśleniami?
5. Melissa de la Cruz - Au pair potrzebne od zaraz
Okładka głosi, że dla fanów Plotkary. Czy uważam siebie za fankę? Trudno powiedzieć, jednakże uważam, że jak na odmóżdżającą serię o nadzianych dzieciakach z Ameryki była całkiem dobra. Gdy zobaczyłam tą pozycję na stoisku z tanią książką, od razu kupiłam!
6. Melissa de la Cruz -Clubbing
Kontynuacja Au pair... Była za pięć złotych, więc co sobie miałam żałować? Kupiłam dwie za jednym razem!

Może ktoś z was czytał już którąś z tych pozycji?



2.4.11

Recenzja: Storm Glass - Maria V. Snyder

Szklana Burza* (ang. Storm Glass) - Maria V. Snyder
Wydawnictwo i data wydania: Mira, 2009 (ang.)
Seria:  Magic Study
Ocena: * * * * *

Opis wydawnictwa*:

Z jedynymi w swoim rodzaju zdolnościami magicznymi, Opal zawsze czuła się niepewnie w stosunku do swojego miejsca na Akademii Magii w Sitii. Jednak kiedy klan Tancerzy Burz (Ang. Stormdancer clan) ma kłopoty, jej umiejętności czynią ją idealnym kandydatem do pomocy. Dopóki wszystko idzie tak jak powinno…

Kierując swoje moce w nieznajome kierunki, Opal odkrywa, że nowy rodzaj magii jest niesamowicie potężny, ale też przerażający. Teraz, musi zmierzyć się ze spiskowcami z zewnątrz, którzy próbują zniszczyć klan Tancerzy Burz, ale też ze zdrajcą, który znajduje się wśród nich.

Czy pomimo niebezpieczeństwa i kłamstwa, które ją otacza, niesprawdzone zdolności Opal  okażą się deską ratunku dla wszystkich.  A może wręcz przeciwnie?

Recenzja:
Ale mi się nie chciało tego czytać. Bo po angielsku i jeszcze takie zaawansowane słownictwo… Ciągle zaglądałam i odkładałam, znajdując miliony pretekstów, żeby odłożyć ją na półkę i zapomnieć. No ale, w końcu postanowiłam, że wezmę się w garść i dam radę. Tak też się stało. I wiecie co? Jestem na siebie niesamowicie zła... Że tak długo odkładałam ją w czasie!

Jaki typ literatury reprezentuje sobą ta pozycja? Teoretycznie jest to fantastyka, co wynika i z opisu i z okładki, oraz nawet z początkowych stron. Zagłębiając się, odkrywamy jednak wiele zbieżności z przygotówką, co czyni tę powieść niezwykle oryginalną w swojej treści. I tutaj też ogromny podziw dla autorki, który narastał we mnie, im dalej w lekturze byłam: Ilość zwrotów akcji czy niespodzianek, jest ogromna. Nie wiem jak dużą wyobraźnię trzeba mieć, żeby stworzyć taką historię, w której ani przez moment, nie ma nudy. Cała książka przepełniona jest emocjami. Naprawdę, czasem miałam ochotę krzyczeć, ostrzec główną bohaterkę, ponieważ czułam jakbym była częścią przedstawionego świata.

No a co do tego świata, to jest stylizowany nie tylko przez opisy, ale też przez sam język. Jest on bardzo ambitny, dlatego trudno było mi przejść przez pierwsze strony, ale jakoś się udało. Magiczny świat także należy do oryginalnych pomysłów pani Snyder. Oczywiście nie dlatego, że jest magiczny, bo to przecież jest charakterystyczne dla fantastyki. Ale podzielenie go na krainy, w których nie mieszkają same nierealne stworzenia, ale też zwykli było dość interesującym zabiegiem.  Zaskoczyło mnie to, że w niektórych z krain nie lubiano czarodziei. Niesamowite… 

Czas na opis postaci. Weźmy najpierw główna bohaterkę – Opal, która nie jest stylizowana na ideał, jak to często bywa tam, gdzie jest jeden główny bohater. Chwała p. Marii Snyder, że nie zastosowała gloryfikacji tworząc jej charakter, czy opisując zachowanie. Przez to, dziewczyna  nie jest, nawet w najmniejszej części, płaska.  Są tu oczywiście inni, przewijający się przez całą historię, jak np. Kade, Urlick czy Leif, którego polubiłam najbardziej i żaden z nich nie jest do końca dobry czy zły. Myślę, że to zaleta, no nie?

Wracając do akcji, to jak już wcześniej wspomniałam, dzieje się dużo. Właściwie cały czas, autorka wprowadza nas w nowe wątki, dlatego nie czujemy się znudzeni. Brakowało mi jednak, czegoś co łączyłoby całą historię, takiego całkowicie głównego wątku. Był jeden, który spełniał taką funkcję, ale wydaje mi się, że zbyt w tej powieści jest mu poświęcone zbyt mało miejsca. Wiele fragmentów w książce odnosi się do poprzedniej serii, której nie miałam przyjemności czytać (Szkoda!). Czasem wprowadzało to we mnie swoiste zagubienie, bo nie do końca wiedziałam o co chodzi. Ale nie jest to znowu taka ogromna wada… 

No cóż, podsumowując, mam nadzieję, że zachęciłam was do tej pozycji, a jeszcze większą, że któreś z wydawnictw przetłumaczy całą serię i już niedługo, większa ilość osób będzie miała możliwość podziwiania lekkiego stylu autorki i jej niezliczonych pomysłów.

Ostateczna ocena:  9,8/10
 * Wszystkie tłumaczenia są moje własne = nieoficjalne.


Przepraszam, że tak długo nie pisałam. Problemy z netem ;<