31.8.11

Recenzja: Perswazje - Jane Austen


Perswazje - Jane Austen
Wydawnictwo i data:
Świat Książki, 2007r
Ocena: ***

Opis wydawnictwa:

Ostatnia powieść lubianej autorki angielskiej, opublikowana już po jej śmierci. Bohaterką jest Anna Elliot, niezależna i szlachetna młoda panna. Nie znajdziemy tu wstrząsających wydarzeń, poznamy natomiast losy i charaktery subtelnie i trafnie opisanych postaci; przede wszystkim zaś będziemy świadkami rozwoju uczuć bohaterki, która osiąga dojrzałość i szczęście dzięki przyjaźni z dwiema niezwykłymi kobietami, udowadniając swoim zachowaniem, że mężczyźni i kobiety są w istocie równi.

Moja recenzja:

Jane Austen to angielska pisarka żyjąca na przełomie XVIII i XIXw. Zasłynęła powieściami obyczajowymi, w których skupiała się głównie na uczuciach, ukazując życie wyższych klas. Najbardziej znanym dziełem autorki jest oczywiście Duma i Uprzedzenie, skupiająca się na mylności pierwszego wrażenia, o której pisałam na tym blogu dość niedawno. Zachęcona lekkim językiem i  humorem tego dzieła, a także namowami mojej koleżanki postanowiłam sięgnąć po następną książkę Jane -  Perswazje.

Książce tej nie można odmówić dużej zawartości merytorycznej. Pani Austen prezentuje nam zasady panujące w jej czasach, tworząc poradnik „Jak wyjść za mąż w  XIXw”. Niestety, miałam wrażenie, że wiele wątków jest bardzo podobnych do tych z „Dumy i Uprzedzenia”, co trochę mnie zniechęciło, no bo po co czytać dwa razy o tym samym?  Ale chyba na tym kończą się podobieństwa tych dwóch dzieł.

Mając w pamięci żywe dialogi, humor i przyjemny styl Dumy i Uprzedzenia, zupełnie nie przypuszczałam, że czytanie Perswazji  będzie dla mnie taką męką.  Z trudem zmuszałam się do skupienia, gdyż podczas lektury  nie mogłam przenieść się w myślach do świata bohaterów. Błądziły one zupełnie gdzie indziej, wracając raz po raz do książki z nasuwającym się pytaniem „o czym ja właściwie czytam?” Powieści brakowało dynamiki – przeważającą ilość treści stanowiły długie opisy, zanudzające czytelnika. Wyglądało to jak szkic powieści, który należałoby jeszcze dopracować.

Tym, co podobało mi się w Perswazjach były postacie – bardzo przerysowane, (no bo jeśli ktoś ma być egoistą to musi być nim do szpiku kości) ale sympatyczne. Każda z nich ma swój własny charakter, który motywuje jej działania. Czytelnik ma też możliwość zżyć się z nimi, poprzez rozległe opisy uczuć, zawarte na łamach książki.

Kompletnie nie wiem, co jeszcze mogę napisać na temat tej książki, bo już widzę jak naciągane są moje powyższe słowa.  Może jestem za młoda, na książki psychologiczne, więc polecam Perswazje starszym czytelnikom.  We mnie nie wywołały one żadnych głębszych uczuć.

Ocena: 5,9/10

25.8.11

Recenzja:Nieuchwytny książę– Julie Anne Long


Nieuchwytny książę– Julie Anne Long
Wydawnictwo i data : Amber 2008-08-07
Ocena: * *

Opis wydawnictwa:
Ryzykowna ucieczka i zniewalające uczucie w powieści nowej gwiazdy romansu historycznego Connor Riordan, książę Dunbrooke, gardzi życiem arystokraty. Dlatego ukrywa swoją prawdziwą tożsamość i pracuje jako stajenny w posiadłości zamożnej rodziny szlacheckiej. Jednak gdy Rebeka, siedemnastoletnia córka pracodawców, ma wbrew swej woli wyjść za mąż i prosi go o ratunek, Connor pomaga jej po kryjomu opuścić rodzinny dom. Szybko okazuje się, że nie tylko Rebeka, ale i książę musi przed kimś uciekać...

Recenzja:
Romans historyczny to zdecydowanie coś dla mnie. Przynajmniej tak myślałam, bo, choć historia moją pasją nie jest,  połączenie romansu z odrobiną wiedzy wydało mi się interesujące.  Julie Anne Long ma na swoim koncie niejedną książkę tego typu, wydawałoby się więc, że powieść  zaprezentuje wysoki poziom, zarówno pod względem fabuły jak i  języka. Niestety, jak okazało się już po kilkunastu stronach,  „Nieuchwytny książę” całkowicie nie spełnił moich oczekiwań.

Weźmy na przykład sposób prezentowania całej, oklepanej i banalnej, historii, wybrany przez autorkę. Otóż książka napisana jest tak, jakby pani Long dostała limit słów. Całość czyta się szybko, co okropnie denerwuje, gdyż przywodzi na myśl oglądanie przewijanego filmu. Nie ma miejsca na delektowanie się akcją,  ponieważ przemija zanim jeszcze zdąży rozkręci się na dobre. Pożywki dla wyobraźni książka także nie daje – brak w niej jakichkolwiek opisów, choćby najkrótszych. Bardzo mi tego brakowało.

Język, jaki wybrała J. A. Long, zupełnie nie pasuje do stylu powieści. Ma być to w końcu powieść historyczna, więc wymaga włożenia odrobiny trudu  w charakteryzację. Autorka zupełnie się tym nie przejęła stosując kolokwialne wyrażenia, zupełnie nie pasujące do treści. Mało tego, wszystko co czytamy wydaje się sztuczne, począwszy do dialogów, kończąc na wstawkach narratora. 

Zawartość merytoryczna książki jest mała, o ile istnieje. Przypominam sobie Dumę i Uprzedzenie, wydaną w 1813 roku, która doskonale prezentuje życie ludzi w XIXw. Wiadomo, Jane Austen miała łatwiej - żyła w tych czasach, ale skoro pani Long pokusiła się o opisanie historii, której akcja dzieje się w 1820r., wymagałoby to przeczytania, choćby w Internecie, o ówczesnych zwyczajach. Czytając tą książkę miałam wrażenie, że bohaterowie pochodzą z dużo późniejszych czasów. Niestety, na ich temat, także nic miłego nie mogę powiedzieć -byli zupełnie bez wyrazu.

Podsumowując, nie polecam książki osobom szukającym rozrywki na wyższym poziomie. Wymagający czytelnicy będą się przy tej lekturze zwyczajnie nudzić. Jednak jeśli ma się ochotę na zwykłą opowiastkę, którą czyta się szybko i bezmyślnie, uważam, że „Nieuchwytny Książę” spełni swoją rolę.

Ocena:  4,4 /10


20.8.11

Recenzja: Bez mojej zgody – Jodi Picoult + Po wakacjach + wymiana


Witajcie!
Ja już po wakacjach, czyli ze stałym dostępem do internetu. Z nowym zapałem wracam do recenzowania książek i komentowania postów na waszych blogach. :D



Bez mojej zgody – Jodi Picoult
Wydawnictwo i data : Prószyński i S-ka  2009,
Ocena: * * * * *
Opis wydawcy:
Annie nic nie dolega, a mimo to żyje tak, jakby była obłożnie chora. W wieku trzynastu lat ma już za sobą niejedną operację, wielokrotnie oddawała krew, żeby utrzymać przy życiu swoją starszą siostrę Kate, która we wczesnym dzieciństwie zapadła na białaczkę. Annie została poczęta w sztuczny sposób, tak aby jej tkanki wykazywały pełną zgodność z tkankami siostry. Aż do tej pory akceptowała tę życiową rolę. Teraz Annie, wzorem większości nastolatków, zadaje sobie pytania dotyczące tego, kim jest naprawdę. Różnica pomiędzy nią a większością nastolatków polega na tym, że przez całe życie postrzegano ją wyłącznie przez pryzmat siostry i tego, co dla niej robi. Annie dojrzewa do podjęcia decyzji, która dla wielu osób byłaby nie do pomyślenia, decyzji, która podzieli jej rodzinę, a dla ukochanej siostry będzie wyrokiem śmierci.

Moja recenzja:
Nie policzę, ile razy krzyczałam na siostrę, że zabrała mi coś bez pytania – bez mojej zgody. Czasem były to nic nieznaczące kredki spoczywające na dnie szafy, a czasami zabierała rzeczy ważniejsze, które miały dla mnie znaczenie sentymentalne. Mogę przypomnieć sobie jaka ogarniała mnie złość, gdy znajdywałam je w jej pokoju. A teraz myślę sobie o bohaterce powieści Jodi Picoult – Annie, która swojej siostrze oddawała wszystko –  posunę  się nawet do stwierdzenia, że poświęcała swoje życie. Mogłoby się wydawać, że pomoc najbliższych jest w rodzinie czymś naturalnym, ale co jeśli jest ktoś nas do niej zmusza. Czy można prosić kogoś o wyniszczanie własnego organizmu, poddawanie się licznym operacjom, zabiegom, w celu podtrzymania przy życiu innej osoby? To pytanie stanowi główny temat książki „Bez mojej zgody”, do której przeczytania, postaram się was zachęcić.

Anna – główna bohaterka – została urodzona w wyniku zapłodnienia In-vitro. Jednak jej rodzice nie zdecydowali się na taką metodę ze względu na bezpłodność – była to jedyna możliwość otrzymania dawcy allogenicznego, mogącego uratować życie ich ukochanej córeczki- Kate -  cierpiącej na białaczkę.  Dziewczynka od pierwszego dnia swojego życia, walczyła ze śmiercią swojej siostry, oddając jej krew, stając się dawczynią szpiku. Nie protestowała. Żyła w przekonaniu, że tak trzeba – z resztą to właśnie słyszała od swojej mamy.  Jednak, w końcu, Anna buntuje się. Właśnie wtedy, gdy oddanie nerki jest jedyną możliwością uratowania starszej siostry, postanawia  iść  do sądu w celu odzyskania władzy nad swoim ciałem. Nie chce już, aby jej organy stanowiły „części zamienne” dla organizmu Kate. I tu pojawia się pytanie, które przytoczyłam wcześniej. Czy miała do tego prawo? Czy nie jest to wydawanie wyroku śmierci na siostrę?

„Bez mojej zgody” to doskonały dramat psychologiczny. Książka została skonstruowana z fragmentów przemyśleń członków rodziny Fitzgeraldów oraz innych osób zamieszanych w sprawę Anny. Wszyscy oni bronią swoich własnych stanowisk w tej sprawie, będąc świadomym, że niezależnie od decyzji stracą jedną córkę.  Bohaterowie cechują się różnorodnymi charakterami, idealnie skonstruowanymi, które stanowią podstawę ich wyborów. Szczególnie zachwyciło mnie kreowanie charakteru Anny. Jodi Picoult idealnie ukazała małą, zagubioną dziewczynkę, która stara się przedwcześnie wejść w życie dorosłych. Nie pominęła jej dylematów, czy słabości, dzięki czemu dziewczyna wydaje się bardzo realistyczna.  Dzięki przedstawieniu historii z różnych perspektyw, autorka  zachowuje całkowitą bezstronność, pozostawiając podjęcie decyzji samemu czytelnikowi.

Wielu z was może pomyśleć, że jest to książka przytłaczająca – z resztą ja sama czegoś takiego się spodziewałam i po części tak właśnie było. Czuję, że moim obowiązkiem jest poinformować was, iż mimo trudnego tematu, powieść niesie wiele nadziei oraz daje nam temat do codziennych przemyśleń. Napisana łatwym językiem, zawiera w sobie wiele pożytecznej treści, którą warto poznać.

Podsumowując, dużo słyszałam o książkach Jodi Picoult i były to pochlebne opinie. Czytając początek  „Bez mojej zgody” myślałam, że moje wymagania były zbyt wygórowane, ale już po pięćdziesiątej stronie, moje zdanie uległo diametralnej zmianie. Już dawno nie czytałam tak wyśmienitej książki, dopracowanej od początku do końca, od której trudno się oderwać. Bez wahania stawiam 10/10 i zachęcam do czytania!

Ocena: 10/10


***
WYMIANA.
Hej! Chciałabym wymienić następujące książki:
  1. Wyznania zakupoholiczki - Sophie Kinsella
  2. Au Pair 1 i 2 część - Melissa de la Cruz (jako jedna książka)
KSIĄŻKI SĄ W DOBRYM ST
ANIE - WYSTĘPUJĄ NA NICH NORMALNE ŚLADY UŻYTKOWANIA.
na:
  1. Dowolną pozycje Nicholasa Sparksa (oprócz Jesiennej Miłości, I wciąż ją kocham oraz Na Zakręcie )
  2. Dowolną pozycję Jodi Picoult (oprócz bez mojej zgody)
  3. Dowolną pozycję Carlosa Ruiza Zafrona 
  4. Dowolną pozycję z tej listy ->http://lubimyczytac.pl/polka/147623/chce-przeczytac/miniatury
  5. Inną pozycję, zaproponowaną mailem, która mi przypasuje.
Warunki wymiany:
  1. Jeśli jesteś zainteresowany wymianą napisz do mnie na maila (tremilkaa@gmail.com) z informacją którą książkę chciałabyś otrzymać i propozycją innej książki do wymiany.Decyduje kolejność zgłoszeń (jeśli ktokolwiek się zgłosi :DD )
  2. Jeśli chcesz się ze mną wymienić musisz posiadać bloga o tematyce książkowej, co najmniej od lutego 2011r.
Książki wyglądają następująco:



MOGĘ DOSŁAĆ WIĘCEJ ZDJĘĆ - NA ŻYCZENIE
Nie jestem zainteresowana sprzedażą tych książek - jedynie wymiana wchodzi w grę. Jeśli nie znajdę tu chętnego na wymianę, książki trafią do biblioteki.



26.7.11

Recenzja: Julia– Anne Fortier

 
Julia– Anne Fortier

Wydawnictwo i data : Świat Ksiązki 2010-04-21

Ocena: * * * * *

Opis wydawnictwa:

Skrzyżowanie thrillera historycznego i współczesnego romansu - łącząca zagadkę a la Dan Brown z humorem i wdziękiem „Zakochanego Szekspira”. Młoda Amerykanka Julia dowiaduje się, że jest krewną innej, średniowiecznej Julii, pierwowzoru bohaterki Szekspira. W Sienie czeka też na nią dziwny spadek, pozostawiony przez zmarłą matkę. Podczas pobytu we Włoszech, Julia pozna rodzinną tajemnicę i prawdziwe losy swej imienniczki, stanie w obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa i zakocha się... Lekka, błyskotliwa, trzymająca w napięciu lektura.

Moja recenzja:

Nawet nie wiecie, jak bardzo cieszę się, że mam tu dostęp do Internetu. Nie dlatego, że mogę sprawdzić facebooka, maila i zagłębić się w niezwykle interesujących informacjach na Pudelku (bez obaw - nie robię tego), ale ponieważ po przeczytaniu jednej z moich wakacyjnych lektur , czuję, iż muszę wam o niej opowiedzieć.

„Julia” zaczyna się w momencie, gdy głównej bohaterce – Julii czy  jak kto woli Giullietcie- umiera ukochana ciotka. Na pierwszy rzut oka oklepane rozpoczęcie, szczególnie gdy kilka stron później, dowiadujemy się, że jedyne co zostawiła dla swojej podopiecznej to klucz do skrytki, znajdującej się w Sienie. Nie ma w niej jednak skarbu i kiedy czytelnik dochodzi do tego momentu w powieści, jego nastawienie diametralnie się odmienia.

Tajemnica łącząca wszystkie rozdziały tej książki przyprawiła mnie o niemałe emocje. Podczas czytania, dosłownie czułam szczęście bohaterki, czy jej strach. Każdej następnej stronie towarzyszyła rosnąca ekscytacja, szczególnie gdy zbliżałam się do końca powieści. Nie zastanawiałam się nawet nad samodzielnym rozwiązaniem zagadki, gdyż pragnęłam, aby autorka prowadziła mnie ulicami Sieny, ujawniając coraz większą ilość szczegółów.  Rozwiązanie, które nastąpiło na samym końcu książki, nie rozczarowało mnie,  ale także nie mogę nazwać go wybitnym czy niestandardowym. Był to jednak mały minus, który praktycznie nie wpłynął na ostateczną ocenę książki.

Konstrukcja powieści, która obejmowała ‘przeskoki’ pomiędzy Sieną za czasów Romea i Julii, a tą współczesną, wyjątkowo przypadła mi do gustu. Czytanie  „prawdziwej” historia kochanków z dzieła Szekspira było świetną zabawą, szczególnie, że z natury jestem wielką romantyczką. Zdecydowanie, samo połączenie dwóch odrębnych i tak odległych w czasie, historii było trudnym zadaniem, z którym autorka poradziła sobie wyjątkowo dobrze.

Sama fabuła składa się z wielu zwrotów akcji i w niejednym momencie porządnie zaskakuje. Choć wydarzenia, które dzieją się w czasie współczesnym stanowią podstawę książki, bardziej podobały mi się te z 1340r. Opisy zawarte w tym dziele, choć nie były długie, zachęciły mnie do odwiedzenia Sieny, oraz stanowiły niesamowita pożywkę dla mojej ogromnej wyobraźni. (ciągle mam w myślach te wąskie uliczki i chłopaków na motorach :D )

Od dawna nie czytałam książki, która idealnie spełniałaby wszystkie wymagania czytelnika. Anne Fortier stworzyła dzieło, od którego nie sposób się oderwać, łączące w sobie odrobinę prawdziwej historii ze szczegółowo dopracowaną fikcją. Muszę przyznać, że gdyby ktoś opowiedział mi historię Romea i Julii w ten sposób, uwierzyłabym bez wątpienia. (oczywiście zakładając, że nie przeczytałabym Szekspirowskiej wersji).

Ostateczna ocena: 9,6/ 10

***
Jak tam wakacje?
Wybaczcie, że notka bez formatowania, ale nie mam zbyt dużo czasu :D I przepraszam, że nie komentuje waszych recenzji, ale nie mam tu nieograniczonego dostępu do komputera.
Czy kiedy nawiązywaliście wspołpracę z wyd. Otwartym też musieliście podpisywać umowę?



12.7.11

Recenzja: Martwy aż do zmroku – Charlain Harris


Martwy aż do zmroku – Charlain Harris
Seria:  Cykl Sookie Stackhouse
Wydawnictwo i data: Mag Wydawnictwo 2009-07-29
Ocena: * * * 

Opis wydawnictwa:
 Pierwszy tom najsłynniejszej serii o wampirach, na podstawie którego powstał kultowy serial CZYSTA KREW. Sookie pracuje jako kelnerka w małym miasteczku w Luizjanie. Rzadko chadza na randki, gdyż jej dar czytania w ludzkich umysłach zniechęca mężczyzn. Pewnego dnia pojawia się jednak Bill, jest wysoki, ciemnowłosy i przystojny, a Sookie nic nie "słyszy” w jego umyśle. Wydaje się idealnym chłopakiem dla kelnerki. Tyle, że Bill jest wampirem, a w okolicy giną dwie dziewczyny. Zaczyna się polowanie na wampiry
.
Moja recenzja:

Pierwszy raz spotkałam się z połączeniem kryminału i fantastyki, więc od samego początku nastawiona byłam raczej pozytywnie. W dodatku świat, w którym wampiry są „normalne”, żyją wśród ludzi, którzy są całkowicie świadomi ich istnienia, mają własne bary, jeżdżą „wypasionymi” samochodami…  Czyż nie brzmi to nadzwyczaj oryginalnie?  Z ogromną chęcią zabrałam się za czytanie i chociaż spodziewałam się czegoś lepszego, książka i tak mnie nie zawiodła. 

Zacznijmy od gorszej strony powieści. Ogromnie zmartwiła mnie stereotypowość, jeśli chodzi o  wątek miłosny. Sooki, bohaterka pierwszoplanowa, która pełni rolę narratora, jest w pewnym sensie upośledzona. Przez to, wręcz idealnym partnerem, jest dla niej wampir. Niestety w Bon Temps, ciągle są one dyskryminowane, więc ich związek nie jest mile widziany.  W dodatku,  pojawia się też drugi chłopak zabiegający o jej względy, który także nie jest człowiekiem… Brzmi znajomo?  Dla mnie całkiem jak fabuła Paranormal Romance.

A jeśli już mówimy o miłości to brakowało mi chemii między Billem a Sooki. Ich związek nie wzbudzał we mnie żadnych emocji. Był nijaki, choć na każdym kroku autorka podkreślała, jak bardzo się kochają. Może moja obojętność wynika z tego, że miłość nie była tutaj prosta i przyjemna, więc brakowało „słodkich” scen.  Sama nie wiem.

Z drugiej strony, bardzo podobał mi się język opowieści – zarówno narracji oraz dialogów. Był żywy i przyjemny, przez co książkę czytało się bardzo szybko. Dialogi były lekkie, nie sposób było wyczuć w nich sztuczności, bardzo pasowały do wieku bohaterów. Nie było tu dłużyzn, akcja toczyła się dość sprawnie.
Na kreowanie wampirów autorka miała świetny pomysł i wykorzystała go bardzo dobrze. Są one przedstawione jako subkultura, której członkowie mają najróżniejsze charaktery. Niektórzy chcą upodobnić się do ludzi, inni wręcz przeciwnie. Zachowując stare przesądy (np. to że wampiry śpią w dzień) , autorka dodała książce odpowiedniego klimatu. Warto wspomnieć, iż mimo wynalezienia sztucznej krwi, wampiry ciągle żywią się na ludziach, lecz nie zabijają ich… Podobało mi się, że nie były one takie ugłaskane, a ich instynkty czasami brały górę. 

Podsumowując, nie zaliczam tej książki do najlepszych jakie czytałam, ale zdecydowanie będzie ona świetną lekturą na plażę, szczególnie dla miłośników wątków kryminalnych, miłosnych i  paranormalnych.

Ocena: 8 /10